„Nie patrz na nikogo z góry.Chyba,że pomagasz mu wstać”
Witajcie
Dość długo zajęło mi
napisanie mojego drugiego postu mimo tego,ze bardzo bardzo chciałam to
niestety nie mogłam odnaleźć mojej „weny”. Powiem Wam szczerze,ze nawet
kilka razy przymierzałam się do pisania jednak postanowiłam poczekać
na odpowiedni moment i o to właśnie się pojawił
Chciałam pisząc każdy mój
post skupić się głownie na zwierzętach,o tym jak są traktowane ,jak
cierpią i jak dużo wyrządza im się złego jednak dzisiaj inna kwestia
przykuła moją uwagę i chciałabym bardzo podzielić się tym z każdym z
Was ale może zacznę od początku.
Czekając dzisiejszego
poranka na przystanku ,stanęłam w cieniu (bo jak niektórzy wiecie był
dzisiaj naprawdę straszny upał w Poznaniu.. ..) moją uwagę przykuł
pewien człowiek ,który siedział na ziemi a wokół niego roiło się od
wszelakiego rodzaju owadów ,głowie much(uwierzcie mi ale ten widok był
okropny!) .Jak każdy z Nas trochę się przeraziłam tym co zobaczyłam
jednak coś mnie pokusiło i stanęłam koło niego, mężczyzna zapytał mnie o
coś do jedzenia a potem o papierosa i tak zaczęła się moje rozmowa z
nim,opowiedział mi co mu się przydarzyło jak pewnego dnia stąpnął na
zardzewiały drut kolczasty przez które wdarło mu się zakażenie do lewej
nogi a następni przeszło do prawej w skutek tego jego nogi od samych
stop aż do kolan były opuchnięte do granic możliwości,co nie pozwalało
mu się poruszać w dalszej konsekwencji na całym ciele pojawiły mu się
strupki i rany ,które jak mówił okropnie Go swędziały ,wtedy zapytałam
dlaczego nie uda się do szpitala i nie pozwoli sobie pomóc -On
odpowiedział mi tylko „Wie Pani obie nogi są do amputacji ja wiem o tym i
psychika mi na to nie pozwala” .Naprawdę nie wiedziałam co mu
odpowiedzieć, jakie słowa w takiej sytuacji są najwłaściwsze,czy w ogolę
takie istnieją?Ten człowiek doskonale zdaję sobie sprawę ,że jeśli nie
pozwoli amputować sobie nóg to skończy się to najgorzej jak może
być.Wiele osób patrzyło dosyć „dziwnie” na mnie rozmawiającą z nim
jednak przyznam Wam ,że taka rozmowa,spotkanie daję dużegoo mega kopa .W
naszym życiu nie mamy czasu myśleć o wielu sprawach,każdy z Nas jest
samolubny(zdaję sobie sprawę,że również taka bywam) ,pędzać przez życie
szybko,wpadajmy w ten wir -osiągnięcia sukcesu,bycia jak najlepszym,
nie zauważamy ludzi ,prostych,samotnych cierpiących-którzy tak nie
wiele potrzebują ,a możemy im pomoc.Może to być tylko rozmowa,gest
wsparcia i zrozumienia.
I chciałabym się właśnie
temu przeciwstawić ,zacząć częściej widzieć takich ludzi ,zmieniać
dzięki temu również siebie,stając się bardziej bogatsza o doświadczenie i
poczucie swojej osoby w stosunku do innych.Wciąż dojrzewam dzięki
temu,uczę się wiele,wciąż nowych rzeczy ,staję się coraz mniej
obojętna,moje priorytety rzeczy ważnych i najważniejszych ulegają
zmianom i wierze ,ze na lepsze.Kilka lat temu nie przypuszczałabym ,że
będę chciała i będę robiła w życiu te rzeczy,które robię obecnie a
jednak jest tak i naprawdę sprawia mi to ogromną satysfakcje,radość i
poczucie ,że w małym stopniu przyczyniam się do czynienia dobra.
Poznałam dzięki temu dużo ludzi,słyszałam wiele ciężkich historii
,widziałam ten ból w innych z którym niekiedy niewiedzą jak sobie
radzić ale muszą,bo takie jest życie .
Jednak Ci doświadczeni przez los ,są zupełnie inni, bardziej szczerzy.
Wiem,że pewna cześć ludzi
uważa to za naiwność,to jaką posiadam wiarę w tych ludzi ,jak chce
pomoc ,bo przecież każdego z Nas może spotkać w życiu coś,co sprawi że
wszystko się zmieni,stracimy bliskich naszemu sercu ludzi czy co
najgorsze to ucierpi nasze zdrowie.Doskonale zdaję sobie sprawę ,jacy
ludzie są okrutni jak potrafią manipulować,wykorzystać jednak nie
możemy mieć tego zdania o każdym.
Przecież każdy z Nas jest inny.
Cały dzień zastanawiam się
co mogłabym zrobić dla tego człowieka żeby mu pomóc ,w jego stanie
fizycznym niestety nie ma ratunku ,jeśli nie przełamie swojej psychiki
zapewne umrze tak więc tam tkwi problem w tym co siedzi w Jego
głowie.Smuci mnie ten fakt bardzo jednak cieszę się,ze poznałam tego
człowieka,bo to buduję od środka niesamowicie.
I na koniec postanowiłam
spróbować pojechać jutro w to samo miejsce i mając nadzieję,że w tym
stanie zbyt daleko nie przemieścił się ten mężczyzna,odnaleźć Go
,usiąść, porozmawiać,spróbować pomoc(wiem,że dla wielu osób jest to
marnowanie czasu i głupota pomieszana z moją beznadziejną naiwnością )
jednak chcę spróbować,żeby nie spędzić kolejnych dni na zastanawianiu
się
„A co by było gdyby…?”
Pozdrawiam S.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz